16.09.2013

Pytanie: co dalej?



Lista zmian, które należy wprowadzić w naszym pięknym państwie mogłaby się nie zmieścić na żadnym serwerze. Dlatego wymienię te szczególnie istotne.

Należy zacząć od podstaw czyli oczywiście od systemu edukacji.
Obecnie mamy do czynienia z machiną rozmyślnie produkującą debili i produkcja ta będzie eskalować. Ludzie, których zwykliśmy potocznie nazywać 'gimbusami', nie są nawet świadomi swojej wszechstronnej głupoty i ignorancji. Co więcej, przejawiają coraz większy narcyzm, uważają, że są 'zajebiści', a wszyscy inni są 'zjebani'. Tak zaprogramowana armia zbufoniałych, materialistycznych kretynów jest bez najmniejszego problemu manipulowana przez ludzi faktycznie sprawujących władzę, i co najważniejsze, nawet nie dostrzega tej manipulacji. Kłamstwo puszczone w telewizji szybko staje się prawdą, natomiast 'prawdziwa prawda' często jest wyśmiewana i budzi oburzenie wśród zwolenników 'prawdy przekłamanej'.
Żeby wprowadzić zmiany, ludzie najpierw muszą przestać godzić się na obecny stan rzeczy. Większość przyjmuje wszystko takim jakie jest bo nawet nie dostrzega, że wcale nie musi tak być. Zatem, jeśli będziemy posiadać odpowiednio wyedukowane społeczeństwo, wyeliminujemy wiele problemów, które są bezpośrednim wynikiem obecnego systemu edukacji.

Dalej...

Koniec z propagandą niedoboru.
Jest to krok, którego oczywiście nikt się jeszcze długo nie podejmie, natomiast należy wreszcie to zrobić. Powiedzmy sobie jasno, gospodarce praktycznie niczego nie brakuje. Wszystkiego jest aż nadto... środków finansowych, produktów, zasobów ludzkich... Brakuje jedynie kontroli. Każdy zna to uczucie, kiedy budzi się rano z kacem gigantem po srogich piątkowych baletach. Mimo, że szło się na melanż z pełnym portfelem, rano jest on całkiem pusty i kto wie... może nawet jakieś długi się zaciągnęło. Efekt braku kontroli w mikro skali. W skali makro mechanizm jest taki sam. Choćby podatek VAT wynosił 500%, to obecna skacowana polityka i tak będzie odczuwała niedostateczne wpływy z tegoż podatku. 

Następnie...

Należy podjąć działanie ograniczające dostęp do władzy osobom niekompetentnym.
Niby prosta rzecz, a wcale nie respektowana. Nie chodzi mi tu wcale o wykształcenie, ani koneksje rodzinne. Jeżeli, dajmy na to, dwudziestoparolatek bez podstawówki, będący synem jednego z posłów i narzeczonym jednej z posłanek, miałby być premierem, to nie widzę przeszkód. Pod jednym warunkiem: Musiałby się znać na robocie. Ot cała filozofia. Wiele osób może się teraz tarzać ze śmiechu, ale bądźmy szczerzy... obecna elita nie ma nic innego niż układy i wiek starczy. Co więcej, jest tak 'nie na czasie' co do dzisiejszego świata zmieniającego się tysiąckrotnie bardziej dynamicznie niż ten, który pamięta z przed roku 89, że jest najzwyczajniej w świecie bezużyteczna. Blokuje miejsca.. to jej cała rola.

Dodatkowo, trzeba przyjąć postawę propolską. Zanim ktokolwiek nazwie mnie nacjonalistą czy innym faszystą wyjaśnię, że nie chodzi mi o zamknięcie się na resztę świata i stworzenie hermetycznego ekosystemu, ale przeginanie pały jest destrukcyjne, nieważne w którą stronę przeginamy. Rozsprzedawanie wszystkiego na lewo i prawo nie skończy się dobrze. Wkrótce obudzimy się jako obywatele wschodzących zjednoczonych Niemiec, i co gorsza, duża część naszych rodaków nie dostrzega tego wcale, albo nie widzi w tym nic złego. Najprościej odwrócić głowę, wlepić gały w smartfona i nazwać rodaka cebulaczkiem.

To tylko mały zarys moich propozycji zmian.


Ludzie faktycznie sprawujący władzę nie oddadzą jej łatwo. Ale żeby rządzić, trzeba mieć kim rządzić. Póki co, władza robi co chce. Nie napotyka praktycznie żadnego znaczącego oporu. Wszelkie sporadyczne ruszenia są szybko tłumione poprzez 'dokręcanie śruby' na wielu płaszczyznach.
"Podskakujecie?" Boom! Wzrost kosztów życia!
Wtedy WIĘKSZOŚĆ ogarnia strach przed tym ...żeby nie było gorzej... i koniec... nic się nie zmienia.
Pozostaje powrót do domu po ciężkim dniu pracy za marne wynagrodzenie z tytułu umowy o dzieło, serial w tefałenie, piwko i rozkminka jaki to ten kraj jest chujowy a w sejmie to same złodzieje siedzą...
Bierność...

Kiedy jednak władza posunie się za daleko i ludzie wreszcie przejrzą na oczy, wtedy porządnie się wkurwią.
A kiedy ludzie się porządnie wkurwią, wielmożni władcy będą musieli podjąć decyzję:

a) spierdalać i pozwolić na rewolucję i totalne rozpieprzenie obecnego ustroju
b) ugiąć się pod naporem roszczeń i tym samym zachować władzę na kolejne lata

Myślę, że większość klasy pasożytniczej wolałaby zostać przy korycie bo co niby mieliby w życiu robić oprócz nie robienia niczego jak ma to miejsce teraz?
Jeszcze długo nic się nie zmieni, ale widać już napięcie i strach o własne tyłki wśród elit politycznych i medialnych.

Tak więc, odpowiadając na Twoje pytanie, zmiany 'wdrożą' się same kiedy wszyscy sprecyzujemy czego tak naprawdę chcemy, oraz czego na pewno NIE chcemy. Wtedy nie będzie zasłaniania się kryzysem i globalną recesją. Bogacze w kryzysie najbardziej się bogacą... oczywiście kosztem reszty społeczeństwa. Należy się nad tym zastanowić, a nie biernie narzekać lub, co gorsza, udawać, że wszystko jest w porządku.

[Do wyznawców Niezbyt Logicznego Pierdolenia (w skrócie NLP): nie do końca wszystko jest w 100% zależne od nas samych. Na wiele rzeczy mają wpływ czynniki zewnętrzne. Wielu zmienić się nie da, ale większość owszem. Dlatego nie ma sensu dawać prać sobie mózg gadkami, że niepowodzenie jest indywidualną sprawą. Władza tłamsi obywateli i blokuje ich w wielu kwestiach. Można to zmienić.]



Jeśli nie widzisz odpowiedzi w mojej odpowiedzi, to postaram się ją zobrazować:


"Jaka siła wprowadzi te zmiany?"
Ludzie to siła. Ludzie je wprowadzą. MY je wprowadzimy.
Nie ma na świecie władzy, która nie ugnie się przed do granic wkurwioną rzeszą ludzi.

"Jakie mechanizmy?"
Chociażby najprostsze mechanizmy ekonomiczne, których inicjatorami są oczywiście ludzie.
Czemu jakakolwiek produkcja w naszym kraju jest na tak niskim poziomie, lub nie ma jej wcale w niektórych branżach? Bo się nie opłaca... Bo lepiej importować... Bo lepiej eksportować to co się wyprodukuje... Bo made in china... bo nie ma hajsu... bo to i tamto...
Wszystko to jest wynikiem złych decyzji i nieodpowiedniego zarządzania. No i oczywiście daleko posuniętej propagandy o chujowości polskich produktów i boskości tego co z za granicy.
Na najniższym szczeblu społecznym odbija się to najbardziej. Nie ma produkcji? Nie ma pracy. Kupujemy tanie zagraniczne gówno? Hajs ucieka za granicę, przyczyniamy się do osłabienia rodzimego rynku. Rynek jest osłabiony? Zarabia się mniej i wszystko drożeje.
Każdy proces można jednak odwrócić i każda zmiana u podstaw odbije się echem na szczycie.
Dlatego skumulowane najdrobniejsze nawet wysiłki związane z umacnianiem wewnętrznej gospodarki przyniosą efekty.

"Kiedy to nastąpi?"
To pytanie raczej do wyroczni. Ja nie mam takich zdolności, więc mogę twierdzić tylko, że wkrótce. Wszędzie jest gęsta atmosfera. Bezrobotnych jest coraz więcej. Ci co mają pracę, pracują ciężej za mniej. Średnia klasa pikuje w dół. Zwolnienia w korporacjach, a kredyty trzeba spłacać. Ci co teraz jeszcze mają się względnie dobrze, modlą się o to, żeby nikt im nie odebrał szczęścia jakim jest niedzielny wypad do galerii handlowej. Dobrze zarabiający wciąż udają, że problemu nie ma, ale i oni wkrótce go zobaczą.
I kiedy już wszyscy przejrzą na oczy... wszystko 'pierdolnie'. Zmiany przyjdą jak po każdej rewolucji. Trzeba im tylko nadawać właściwy kierunek, a to już zależy od świadomego społeczeństwa.